Etykieta jak wyrok
26 cze 2009 | opublikował dm | Kategoria: Problemy rynku, TendencjePrzepisy znowelizowanej ustawy o jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych, która zaczęła obowiązywać pod koniec grudnia 2008 roku, obowiązują w równym stopniu importerów i producentów co właścicieli sklepów. Każdy handlowiec, u którego na półkach znajdą się produkty niespełniające obowiązujących norm, zagrożony jest bardzo wysoką karą finansową.
Jeszcze kilka miesięcy temu właściciele sklepów, podobnie jak producenci, ponosili odpowiedzialność za jakość sprzedawanego towaru, ale kary, które groziły im za działania niezgodne z przepisami, nie były wysokie. Według nowych przepisów handlowiec wprowadzający do obrotu zafałszowane artykuły rolno-spożywcze jest zagrożony karą sięgającą nawet 10 procent przychodów firmy za poprzedni rok – a więc tak naprawdę mogącą doprowadzić sklep czy sieć handlową do bankructwa.
Jaka jest definicja produktu zafałszowanego? W ustawie położono nacisk na skład produktu i jego właściwe oznakowanie. Zmieniły się też procedury kontrolne. Już w trakcie kontroli pracownicy wojewódzkich delegatur Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno- Spożywczych mogą zakazać wprowadzenia określonego towaru do obrotu, zlecić właściwe oznakowanie lub wydać decyzję o zniszczeniu danej partii artykułów.
– Klienci kupują masło, w którym jest tłuszcz roślinny, wędlinę drobiową nafaszerowaną tłuszczem wieprzowym, parówki cielęce, w których znajdują się śladowe ilości cielęciny… W każdej branży przedsiębiorców obowiązują normy jakościowe wprowadzanych na rynek produktów. Tym bardziej powinny istnieć podobne regulacje dotyczące żywności i kary za ich nieprzestrzeganie – stwierdza Stanisław Kowalczyk Główny Inspektor Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych.
Trudno jednak w praktyce wyobrazić sobie, jak właściciel sklepu może sprawdzić, czy skład sprzedawanych przez niego parówek lub masła jest zgodny z informacjami podanymi na opakowaniu. Zdaniem S. Kowalczyka to nie stanowi problemu – wystarczy zamawiać towary u „sprawdzonego” hurtownika, nie warto również wierzyć w „superokazje”, których przecież zdarza się na rynku niemało.
Według interpretacji inspektorów jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych, handlowcy muszą zwracać uwagę na etykiety produktów, żądać certyfikatów, wyników badań laboratoryjnych itp. W ich opinii nie ma zagrożenia karą grzywny za handel kiełbasą, która zawiera 60 procent wody i jest wyprodukowana zgodnie z recepturą producenta, jednak informacja na temat jej składu musi pojawić się na etykiecie, aby klient wiedział dokładnie, co kupuje. W sytuacji, gdy pod nazwą regionalnego sera greckiego „ser feta” handlowiec będzie miał na półce różne inne rodzaje sera – niekoniecznie zbliżone składem do pierwowzoru, to może się liczyć z nałożeniem kary – nawet do wspomnianych 10 procent ubiegłorocznych przychodów. Takiego zagrożenia nie powoduje wódka „żołądkowa gorzka”, która przecież tak naprawdę wcale gorzka nie jest. W tym przypadku nazwa jest traktowana jako zwyczajowa, funkcjonująca na rynku od dawna, a na etykiecie producent umieścił szczegółowy opis tego, jak smakuje ten trunek.
– Nazwa może być fantazyjna, jednak opis musi być zgodny ze stanem faktycznym. I właśnie na to powinni zwracać uwagę detaliści zamawiający towar – argumentują inspektorzy. Znowelizowana ustawa dotyczy bez wyjątku wszystkich podmiotów wprowadzających zafałszowany produkt do obrotu – również sieci handlowe, które często same sprowadzają towary (np. z Chin) i oferują je pod własną marką, w przypadku naruszenia przepisów są zagrożone dotkliwymi karami, ale w ich przypadku znacznie łatwiej wyobrazić sobie sprawdzenie jakości produktów spożywczych wprowadzanych „na półki”.
Zdaniem handlowców wprowadzono kolejne przepisy, które nakładają na detalistów dodatkowe obowiązki, z których bardzo trudno się wywiązać, a kiedy to się nie uda, sankcje będą bardzo wysokie…
– Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak mogę sprawdzić skład sprzedawanej przeze mnie kiełbasy, czy masła – przecież nie dysponuję w sklepie laboratorium, a na zlecenie badań po prostu mnie nie stać – stwierdza Paweł Maszyński, właściciel sklepu w Rybniku.
– Sprzedawcy zdają sobie doskonale sprawę z tego, że kluczową rolę w jakości żywności odgrywa cena. Nikt chyba nie uwierzy, że kilogram pełnowartościowych parówek może kosztować 5 czy 6 zł – argumentują inspektorzy.
Zgodnie z zapisami dość kontrowersyjnej ustawy ustalając wysokość grzywny, wojewódzki inspektor jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych uwzględnia stopień szkodliwości czynu, zakres naruszenia przepisów, bierze też pod uwagę dotychczasową działalność przedsiębiorstwa i wielkość jego obrotów.
Maciej Topolski