Sklepy pełne… łupów
11 kwi 2008 | opublikował dm | Kategoria: Prawo, Problemy rynku
Nie wiadomo dokładnie, jak dużo jest kradzieży w sklepach. Zgłoszenie na policję dociera tylko wtedy, gdy złodziej zostanie zatrzymany na gorącym uczynku przez ochronę czy pracowników sklepu. Ale to na pewno tylko wierzchołek góry lodowej.
– Z pewnością istnieje ciemna liczba tego typu kradzieży, na którą składają się przypadki nigdy nie ujawnione oraz te, gdzie policja nie jest powiadamiana, bo właściciel sklepu, po wyegzekwowaniu od nieuczciwego klienta zapłaty, rezygnuje ze składania zawiadomienia – przyznaje Joanna Kącka z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.
Oficjalnych statystyk w każdym razie nie ma. Sami właściciele sklepów też nie znają tak naprawdę skali tego zjawiska. Bo przecież nigdy nie wiadomo, co zabrał złodziej, a jaka część strat jest winą pracownika.
Jednak sklepowi złodzieje to problem bardzo uciążliwy. Spędzają handlowcom sen z powiek. Kradną solo lub w grupach. Zmieniają metki na towarach, robią zamieszanie przy kasie czy w przymierzalni. Czasem mają wspólników w sklepie. Metod na to, aby wynieść towar, nie płacąc za niego, jest wiele.
Policja: kradzież trzeba zgłaszać
– Z naszych obserwacji wynika, że do kradzieży najczęściej dochodzi w średnich i małych sklepach samoobsługowych. Choć najwięcej zatrzymań na gorącym uczynku zdarza się w hipermarketach i to mogłoby świadczyć z kolei o dominacji tej kategorii czynów zabronionych właśnie w tego typu sklepach – mówi Joanna Kącka. – Sądzę jednak, że ma na to wpływ większa liczba pracowników ochrony i profesjonalny monitoring w hipermarketach i stąd właśnie ta większa wykrywalność.
Policja dodaje, że sami handlowcy niechętnie zgłaszają na policję kradzieże. Dlaczego? Po pierwsze uważają, że jeśli nie przyłapią złodzieja na gorącym uczynku, to nie ma szans, aby go znaleźć, szkoda więc czasu i zachodu. A po drugie panuje przekonanie, że organa ścigania w przypadku drobnych kradzieży stwierdzają najczęściej niską szkodliwość społeczną czynu. I umarzają sprawę.
Policja próbuje przełamywać te stereotypy. – Oczywiście, że gdy sprawca jest złapany na gorącym uczynku, to sprawa jest prostsza – przyznaje kielecki policjant. – Ale przecież zdarza się i tak, że przy różnych okazjach odnajdujemy skradzione przedmioty, a przynajmniej takie, co do których podejrzewamy, że pochodzą z kradzieży. Bo oficjalnego zgłoszenia o takowej kradzieży nie mamy. Szukamy wtedy właścicieli różnymi drogami.
Metod bez liku
Złodziejskich metod jest bardzo wiele. Przynajmniej część z nich udało się rozpracować.
Najchętniej złodzieje działają w sklepach samoobsługowych. Tutaj najłatwiej wytłumaczyć się w razie ewentualnej wpadki. Zawsze można przekonywać, że coś się przypadkowo zaplątało do siatki. Taki sprawca staje czasem grzecznie w kolejce do kasy, płaci za część towarów, a te, które chce ukraść, trzyma na widoku. Zagaduje przy tym kasjerkę tak, aby tylko część zakupów nabiła na kasę. Jeśli ekspedientka jednak się zorientuje, „klient” może usiłować tłumaczyć, że o reszcie rzeczy po prostu… zapomniał. – W mniejszych sklepach, gdzie nie ma profesjonalnych zabezpieczeń, złodzieje najczęściej po prostu chowają towar pod odzieżą – mówi Joanna Kącka. Podobnie bywa wynoszona sama odzież. Złodziej (nierzadko są to kobiety) bierze kilka sztuk ubrań do przymierzalni, później część z nich oddaje – dla odwrócenia uwagi – a resztę zakłada na siebie i wychodzi ze sklepu. Wynoszenie pod ubraniem to metoda szczególnie popularna jesienią czy zimą, bo wtedy łatwiej coś ukryć pod grubymi kurtkami lub płaszczami.
Gdy rabusie działają w parach, mogą zachowywać się jeszcze inaczej. Jeden zagaduje ekspedientkę, a drugi kradnie towar. Jeśli przy okazji ekspedientka nie zamknie kasy – na pewno znikną też pieniądze.
A co, jeżeli przy wyjściu ze sklepu są elektroniczne bramki, a towary mają na sobie specjalne zabezpieczenia? Niestety, złodzieje znaleźli sposoby i na to. – Albo usuwają w przymierzalniach zabezpieczenia znajdujące się na towarze, albo owijają je metalową folią. Wtedy czujnik nie zareaguje – opowiada policjant. – Podobnie będzie, jeśli towar włoży się do zwykłej na pozór papierowej torby, która od wewnątrz zostanie wyłożona folią aluminiową.
Kolejny złodziejskim sposobem jest przemetkowywanie. Kody kreskowe z tańszych towarów są przeklejane na droższe. – Ale przy przemetkowaniu w grę wchodzi już odpowiedzialność karna za oszustwo, a nie kradzież – ostrzega Joanna Kącka. – Wówczas bez względu na wartość skradzionego przedmiotu stanowi to przestępstwo zagrożone karą od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności.
Natomiast przy odpowiedzialności karnej za kradzież bardzo istotne znaczenie ma wartość skradzionego przedmiotu. Jeżeli jest wart powyżej 250 złotych, sprawca odpowiada za przestępstwo. Grozi za to do pięciu lat więzienia. – Ale najczęściej łupem złodziei padają drobne przedmioty, takie jak artykuły spożywcze czy kosmetyki, które to nawet przy większej ilości zamykają się w kwocie 250 złotych – mówi Joanna Kącka z łódzkiej policji. – Tym samym sprawca odpowiada za wykroczenie i może zostać ukarany mandatem karnym albo karą grzywny do 5 tysięcy złotych przez sąd grodzki.
Uwaga na tłok
– Często złodzieje sklepowi to osoby nieletnie – zauważa Joanna Kącka. – Ale bywają przypadki, kiedy rabusie współpracują ze sklepowym personelem, na przykład kasjerkami czy ochroniarzami. Taka osoba podjeżdża do kasy z wózkiem wypełnionym po brzegi, a płaci jedynie za drobne towary.
Taki właśnie przypadek – jak opowiadają policjanci – miał miejsce w Kielcach. W jednym ze sklepów dużej sieci handlowej klient z pełnym koszykiem ustawiał się w kolejce do kasy, którą obsługiwała jego żona. Kobieta nabijała tylko część towarów, pozostałych nie zauważając. Pracownikiem ochrony był znajomy tejże pary, który też bez problemów wypuszczał klienta ze sklepu.
Zdecydowanie więcej sklepowych kradzieży ma miejsce przed świętami czy w weekendy, czyli w okresie dużych zakupów, tłumów, szybkiej obsługi. Wtedy łatwiej wykorzystać nieuwagę personelu.
– A kradną, co im wpadnie w ręce – narzeka Bożena Górka, właścicielka kiosków w okolicach Bielska-Białej. – I wcale nie są to osoby biedne, których nie stać na wydanie pieniędzy. Kiedyś starszy, wydawałoby się poważny pan kupował maszynkę do golenia i to taką raczej z wyższej półki cenowej. I „przy okazji” połakomił się na płyn do mycia naczyń za 5 złotych. Sądził, że uda mu się go zabrać bez zwrócenia niczyjej uwagi. Na szczęście ekspedientka się zorientowała.
Czy jest sposób na złodzieja?
Jak się ustrzec przed złodziejem? Czasem pomaga dodatkowa obsługa, czasem nowinki techniczne. – W ustaleniu i zatrzymaniu sprawcy może być bardzo pomocny monitoring, dlatego na pewno warto w niego zainwestować, zwłaszcza w sklepach samoobsługowych – podkreśla Joanna Kącka. – Z całą pewnością należy też zapewnić personel, który na bieżąco będzie obserwował salę sprzedażową.
Jakiś czas temu prywatną wojnę złodziejom wydali kupcy z Łodzi. Na witrynach sklepów w Łodzi wywieszali zdjęcia z kamer przemysłowych, z podpisami „Złodziej”. Na fotografiach uwiecznione były osoby, które monitoring przyłapał na kradzieży. Kupcy mówili, że był to wyraz ich desperacji – bo nie mogli doczekać się na efekty działań policji czy sądów. – Znam takie przypadki, ale absolutnie do tego nie namawiam – mówi Joanna Kącka. – Może to grozić odpowiedzialnością karną w przypadku, kiedy osoba widniejącą na takim zdjęciu złoży zawiadomienie dotyczące znieważenia czy też pomówienia. Policja nie działa tu z urzędu. Są to przestępstwa ścigane z oskarżenia prywatnego więc policja po złożeniu takiego zawiadomienia zabezpiecza dowody i przesyła sprawę do sądu, a sąd dopiero po wniesieniu przez zgłaszającego opłaty sądowej i prywatnego aktu oskarżenia rozpatruje taką sprawę.
A co, jeśli pracownikom sklepu uda się zatrzymać jednak złodzieja na gorącym uczynku? Oczywiście, trzeba go oddać w ręce policji. – Bo należy pamiętać, że uprawnienia do legitymowania czy przeszukiwania ma policja, a nie personel sklepu czy pracownicy ochrony – podkreśla Joanna Kącka.
Krzysztof K. Włościanin
Wprowadzili teraz że od tysiąca zł jest to przestępstwo a poniżej tysiąca zł jest to wykroczenie i grozi za to tylko mandat.
Jak ma radzić sobie sprzedawca gdy nie ma ochrony, czy to w ogóle możliwe? http://bezpiecznyhandel.pl/index.php/bezpieczenstwo/struktura/prewencja/personel/item/271-rola-sprzedawcy-gdy-nie-ma-ochrony