Walenty lubi prezenty
2 lut 2008 | opublikował dm | Kategoria: Artykuły przemysłowe i spożywcze, TendencjeGdyby nie było Świętego Walentego, należałoby go wymyślić. Dzień patrona zakochanych spada handlowcom z nieba. Po styczniowej posusze pomaga wydatnie zwiększyć zyski. Handlowcy się cieszą, ponieważ Polacy na dobre przekonali się do tego importowanego święta.
Kiedy kilkanaście lat temu Walentynki dopiero się przyjmowały nad Wisłą, luty był dla handlu kiepskim miesiącem. Konsumenci odpoczywali po świąteczno-noworocznych uciechach. Teraz, głównie dzięki 14 lutego, luty należy do lepszych okresów dla kupców. Już nie tylko kwiaty, słodycze i maskotki są wyrazem uczucia. Przed Walentynkami rośnie także sprzedaż: kosmetyków, biżuterii, odzieży, w tym w szczególności bielizny, a nawet karmy dla zwierząt. Mimo rosnącej popularności nad Wisłą owe święto jeszcze nie dorównuje skalą amerykańskiemu Dniu Zakochanych. Za oceanem to gigantyczny biznes, ustępujący jedynie świętom Bożego Narodzenia. Rocznie Amerykanie według szacunków wydadzą na walentynkowe prezenty ok. 14 mld dolarów.
Z ubiegłorocznych badań GfK Polonia przeprowadzonych na zlecenie „Rzeczpospolitej” wynika, iż co trzeci Polak przyznaje się do zakupów związanych ze świętem zakochanych. Im nasz status zawodowy jest wyższy, tym chętniej kupujemy prezenty dla zakochanych. Upominki daje ponad połowa pracowników umysłowych i dyrektorów oraz aż 60 proc. studentów. Nowe święto nie przyjęło się za to u emerytów i rencistów oraz osób z wykształceniem podstawowym. – Generalnie, z okazji 14 lutego prezenty najczęściej kupują osoby młode, mieszkające w dużych miastach. Młodzi ludzie lubią Walentynki, ponieważ częściej wyjeżdżają za granicę, obserwują zachodni styl życia, tamte wzorce i są z nimi bardziej obyci – tłumaczy prof. Maria Lewicka z Katedry Psychologii Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego.
Po Gwiazdce i styczniowych wyprzedażach Walentynki są tak naprawdę pierwszą okazją, żeby dobrze zarobić. Walentynkowa machina coraz bardziej się nakręca i z każdym rokiem zwiększa obroty handlowców. Sklepy doceniają korzyści, jakie niesie im Dzień Zakochanych. Towary okolicznościowe – maskotki, słodycze, kosmetyki, pocztówki – nawet kilkanaście dni przed magiczną datą pojawiają się w ofercie placówek handlowych.
Z badań wynika, że nieplanowanych zakupów dokonuje prawie 70 proc. Polaków, a Dzień Zakochanych, z całą oprawą reklamowo-promocyjną, niewątpliwie do takich sprawunków zachęca. W ocenie handlowców jest to jednak raczej okazja do drobnych upominków, a nie wielkich prezentów. Wręczają je bowiem ludzie młodzi, nierzadko jeszcze studenci czy uczniowie. Najczęściej jednostkowy wydatek z tej okazji nie przekracza 25 zł.
Firmy produkujące słodycze wprowadzają na rynek wyroby w walentynkowych opakowaniach. Ich produkcję rozpoczynają już w grudniu. Najchętniej oferują bombonierki w czerwonym opakowaniu, ozdabiane sercem lub w jego kształcie. Na sklepowych półkach najwięcej jest jednak okolicznościowych maskotek. To przede wszystkim aksamitne czerwone serca, oznajmiające „I love you” lub grające motyw przeboju „Love Story”, świeczki, ramki do zdjęć w kształcie serca. Są breloczki, kubeczki i albumy zdobione stosownym obrazkiem, pluszowe zwierzątka (często w parach) z naszytym sercem. Duży jest też wybór pocztówek.
Większość maskotek pochodzi z Chin, które czerpią pełną garścią z miłosnego święta. Z walentynkową ofertą zaczynają coraz śmielej wychodzić na rynek niektórzy polscy producenci. Są w tej grupie wytwórnie kosmetyków. W ubiegłym roku wystartowała m.in. Pollena Ewa, która przygotowała specjalne zestawy nowych balsamów do ciała i żeli pod prysznic o zapachach i kolorach czekolady, wanilii, lodów pistacjowych, cynamonu. Około połowy lutego znacznie zwiększa się sprzedaż wód toaletowych i innych drobnych kosmetyków.
Wraz z rozwijaniem się tej nowej świeckiej tradycji i bogaceniem się społeczeństwa, zwolenników znajdują bardziej wyrafinowane formy obdarowywania ukochanych. Prawdziwe walentynkowe oblężenie przeżywają salony jubilerskie. Tu w ofercie królują oczywiście serca – dla przykładu w firmie Apart najlepiej sprzedają się te ze szkła, ale też złote, srebrne, a nawet drogie brylantowe. Obroty wzrastają nawet o 100 proc. Wszystko wskazuje na to, że w tym roku sytuacja się powtórzy.
Na większe utargi w związku z Walentynkami liczą sieci handlowe. W każdym sklepie Carrefoura od kilku lat działa specjalna platforma walentynkowa, w której są specjalnie eksponowane prezenty dla zakochanych. Pozostałe sieci postępują podobnie.
Ile wart jest walentynkowy biznes w Polsce? Tak naprawdę nie wiadomo. Nikt nie podjął się jeszcze próby oszacowania jego skali. Pewne jest, że rośnie. I to szybko. Na razie jednak firmy handlowe nie chcą ujawniać danych o sprzedaży walentynkowych gadżetów. Z pewnością jednak przychody handlu można już liczyć w dziesiątkach milionów złotych. Gdy uwzględni się rosnące przychody kin, restauracji, kawiarni i pubów walentynkowy biznes powiększa się o jeszcze jeden rząd wielkości.
W połowie lutego szaleństwo związane z Dniem Zakochanych mija. Względny spokój trwa trzy tygodnie, a po nich nadchodzi kolejne święto. Dzień Kobiet to kolejna gratka dla handlu. Nieważne, że w przeciwieństwie do kapitalistycznego rodowodu Dnia Świętego Walentego, 8 marca ma komunistyczne pochodzenie. Sklepy znowu mogą liczyć na większą liczbę klientów, bo jak wynika z badań GfK Polonia, co trzeci Polak kupuje prezenty z okazji Dnia Kobiet. To mniej więcej tyle, ile w Dniu Zakochanych. Menu zakupowe jest również zbliżone do walentynkowego. Święto kobiet – traktowane do niedawna jako relikt PRL – ma dziś mniej więcej tylu zwolenników, co importowane Walentynki. Sprzyja mu też zresztą panująca wśród młodzieży moda ma peerelowskie gadżety. Według danych GfK Polonia Dzień Kobiet świętuje 41 proc. studentów i ponad połowa kadry menedżerskiej i właścicieli przedsiębiorstw. I tylko co piąty emeryt.
Rafał Boruc